www.athas.fora.pl

Lina

- Nie pamiętam dokładnie co się wtedy wydarzyło. - powiedziała zbierając się z ziemi.
- Już nie daleko, mam tylko nadzieję, że nikt nie zauważył mnie ze skrzydłami. - rzekła z zrezygnowaniem i ruszyła w stronę tymczasowego schronienia.

Morn

Morn wyszedł na ulicę. Szedł po woli rozglądając się uważnie po budynkach może najdzie kogoś kto może wiedzieć cokolwiek na temat pobytu jego statku. przy okazji zwedzająć centrum miasta a nastepnie dokladniej obrzeza....

Lilith

- Ty go nie obrażaj, Anubis jest agresywny strasznie - powiedziała elfka z uśmiechem i wyszła na ulicę, odetchnęła w miare świerzym powietrzem - Wiesz co? Jakoś mi już lepiej po tych twoich prochach... - powiedziała, ruszając w kierunku swojego domku

Lucyan

- Rzeczywiście jest straszliwie agresywny. Gdy przekroczyłem próg, to zamiast rzucić sie na moją twarz i wydrapać oczy, zaczął się do mnie łasić. A proszki są dość skuteczne, to fakt. Receptura mojego dawnego znajomego.

Lilith

- Co? Oż to drań... A miał bronić domu, eh... - powiedziała elfka patrząc na dzieciaki biegające po ulicy - I jeszcze do ciebie sie łasił, co za zdrajca - dodała ze złośliwym uśmieszkiem

Lucyan

- Tia. Jak to mówią "złego diabli nie biorą".- mruknął elf gdy już dochodzili do domu Lilith.
- Otworzyć? - spytał z głupim uśmiechem Lucyan

Lilith

- Wiesz co? Mógłbyś chociaż udawać że te pułapki stanowią dla ciebie jakąś małą przeszkodę - powiedziała z wyrzutem elfka i otworzyła drzwi - A, zapomniałam powiedzieć, dziękuję za róże - powiedziała z uśmiechem, zamykając drzwi gdy Lucyan już wszedł

Lina

Dziewczyna wyszła na ulicę. Szczerze mówiąc nie wiedział co robić, gdzie pójść ani o co ewentualnie pytać. Stała rozglądając się na różne strony w poszukiwaniu czegoś co by ją zainteresowało...

Latlasz

Latlasz szedł przez ulice z zasłoniętym kapturem. Miał zamiar iść do karczmy i dowiedzieć się paru rzeczy. Już niektóre z domysłów zostały potwierdzone, ale to było jeszcze za mało by mógł podjąć jakąś konkretną decyzję...

Lina

Lina zaczęła powoli odchodzić od karczmy, za jej plecami z drugiej strony szedł wojownik, który za chwilę zniknął w karczmie.

Lina wyczuła mężczyznę i stanęła jak wryta, oczy jeszcze jej się powiększyły.
Znów to samo uczucie... zawróciła i wbiegła do Karczmy.

Morn

Morn łaźił cale godziny po ulcach miasta zapamiętujac pomniejsze drogi i główne ulice. Robiło się późno.... słonce juz prawie zaszło....
-Pora wracać.. nie wiadomo co czai sie w zakamarkach mroku tutaj... - pomyślal i skierował się w stronę swojego schronienia

Latlasz

Latlasz wyszedł z karczmy i zaczął iść w stronę wschodniej bramy miasta. Gdy po pewnym czasie tam dotarł, bez wahania przeszedł przez nią i zaczął iść na przód. Opuścił miasto. Gdy trochę się oddalił, zaczął biec. Wiedział, że będzie biegł około czterech godzin zanim tam dotrze... Jednak nie było to dla niego duży wysiłek...

Lina

- Niech go szlag!! - krzyknęła - Dlaczego on zawsze musi tak znikać??!!

"No i co teraz..." zastanawiała się powoli ruszywszy przed siebie, nawet nie wiedząc gdzie idzie.

Lucyan

Lucyan wyszedł na ulicę. Widząc swoje odbicie w oknie budynku, zaczął energicznie ścierać szminkę Lilith z ust. Następnie ruszył w stronę swojej kryjówki.

Morn

szara postac przemierzała ulice miasta w szarym kapturze trzymając sie bliżej budynków nie idąc środkiem chodnika. Kierowała sie w stronę centrum...